Manchester United zremisował z Brentford 1:1 (0:0) w spotkaniu wyjazdowym. Decydująca bramka padła dopiero w 100. minucie, ale to gospodarze mają czego żałować.
Sygnał do ataku w sobotnim meczu dał Bruno Fernandes. Próba Portugalczyka tylko rozwścieczyła Brentford, które w dalszej części spotkania wręcz rzuciło się na niepewnego rywala. Aż do końca pierwszej połowy Andre Onana musiał radzić sobie z kanonadą w wykonaniu gospodarzy.
Szczęścia spróbowali Ivan Toney oraz Zanka. Anglik był bliski szczęścia, ale jego próba przeleciała tuż nad poprzeczką. “Czerwone Diabły” przetrwały więc pierwszą połowę, w której “The Bees” oddali blisko trzy razy więcej strzałów!
Po zmianie stron Manchester United kontynuował swój zawstydzający występ. Zaczęło się nieźle, bo od próby Rasmusa Hojlunda zatrzymanej przez Marka Flekkena. Później jednak do głosu znów doszło Brentford. Świetne okazje zmarnowali Jehor Jarmoluk, Keane Lewis-Potter, zaś Yoane Wissa huknął w lewy słupek.
Oszołomieni goście słaniali się na nogach, a “The Bees” wciąż atakowały. Problemem gospodarzy była jednak nieskuteczność, co potwierdziły kolejne uderzenia w wykonaniu Toneya i Lewisa-Pottera. W odpowiedzi starał się Antony, ale nie trafił nawet w światło bramki.
[–>
W 74. minucie Toney pokonał w końcu Onanę, ale nie mógł się cieszyć. Na drodze radości Anglika stanął VAR, okazało się, że napastnik złamał linię spalonego.
Niewykorzystane okazje zemściły się w 98. minucie, gdy do siatki trafił… Mason Mount. Pomocnik, na którego nikt chyba nie stawiał, wykończył zespołową akcję i dał drużynie chwilę radości. Dosłownie: chwilę.
Wynik meczu ustalił bowiem Kristoffer Ajer. W 100. minucie wykorzystał podanie od Toneya i dał gospodarzom w pełni zasłużony punkt. Co za mecz!
[–>
“Bacon scholar. Incurable social media ninja. Professional travel aficionado. Beer buff.”